Po skończeniu drugiego tygodnia zaczełam wprowadzać papki ,ale nie fisiowałam z tym zbytnio.
Lekarz powiedział,że po coś zęby mam i tego się trzymam.
Na pierwszy obiad był łosoś z ziemniakami i batatami na parze-coś wspaniałego!
Do tego zrobiłam dzień wcześniej wegański majonez-przepis TUTAJ-przypomina w smaku bardziej hummus,ale jest pyszny tak czy inaczej szczególnie do wymieszania ziemniaków i łososia na papkę.
Ile zmieściłam?Ano,kilka łyżeczek,nie więcej-dziwne,bo koleżanki po opasce pod koniec drugiego tygodnia szamają wszystko w normalnych ilościach,ale ja się cieszę bardzo.
W dalszym ciągu piję sok z grejfruta i pomarańczy,już weszło mi to w krew.
Jem trzy małe posiłki dziennie.Staram się by były miękkie i lekkostrawne,w końcu mój żołądek jeszcze się nie zagoił.Mam fazę na pomidory malinowe-zawsze miałam!Jem je z chlebem pszennym bez skórki,bo na ciemny jeszcze za wcześnie-jest twardy i ziarnisty,czuję że zatrzymuje mi się w przełyku.
Pozwalam sobie raz na jakiś czas na fasolkę Heinza z puszki z połową kromki chleba i masłem.Dzis na śniadanie była kanapka-a w zasadzie połowa kromki z pastą rybną i olejem lnianym.
Pasta rybna czyli zblendowane szprotki z twarogiem i sokiem z cytryny,powinna być cebula ale jej jeszcze do jadłospisu nie włączyłam.
Zdjęć dziś niet,nie mogę załadować.
Jestem w rodzinnych stronach,uskuteczniam z psami sześcio kilometrowe spacery raz na kilka dni,waga chyba spadła o kilogram ale nie jestem pewna,muszę się zważyć u siebie.
Jak narazie to tylko Tata zauważył że mnie ubyło.No cóż,roztyłam się bardzo przed operacją i mało kto mnie widział w wersji maxxxxx.
Lecę na spacer,pa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz